Alarm dla Bojar

Artykuł Martyny Aleksiejuk i Agnieszki Dziemian 

Osiedle Bojary zna prawie każdy mieszkaniec Białegostoku. Co jakiś czas w mieście  organizowane są wystawy związane z tym miejscem. Jednak od kilku lat lokalne media interesują się Bojarami z innego powodu. Ich uwagę przyciągają tajemnicze pożary drewnianych domów na osiedlu. 



Drewniana zabudowa w sercu miasta nie wszystkim przypada do gustu. A już z pewnością nie zwolennikom  wielkomiejskiego stylu. Czy się to jednak komuś podoba, czy nie, Bojary mają wartość historyczną, już nie mówiąc o wartości sentymentalnej dla wielu Białostoczan. Nazwa osiedla pochodzi od ludności, która osiedlała się tu od XV wieku. Pierwotnie była to wieś leżąca pomiędzy dobrami białostockimi a dojlidzkimi. Pod koniec XIX wieku cały jej obszar został włączony do Białegostoku. Mało kto wie, że niegdyś przez to osiedle biegła granica Wielkiego Księstwa Litewskiego. Zabudowa, która od drugiej połowy XIX wieku powstawała na Bojarach, to przeważnie parterowe drewniane mieszczańskie dworki, nieliczne kamienice czynszowe, modernistyczne wille, zwykłe parterowe drewniane domy. Wybrałyśmy się tam pewnego lutowego wieczoru, aby na własne oczy zobaczyć, jak wygląda najstarsza część naszego miasta. Efekt  niczym z horroru. Obok pięknych, zadbanych budynków straszą szkielety spalonych domów.  Jak wytłumaczyć tę plagę zniszczeń?

Dziedzictwo kultury czy kwintesencja zaściankowości?
Spór o Bojary trwa nie od dziś. Dwadzieścia lat temu architekci wystąpili z ideą ochrony osiedla. Podjęły ją ówczesne władze miejskie. Obiecywano zachowanie skali i jednorodzinnego charakteru dzielnicy. Nikt jednak słowa nie dotrzymał. Osiedle jest dzisiaj architektonicznie zróżnicowane. Niestety Bojary zostały skazane na zagładę już w PRL-u. Od połowy lat 70’ XX wieku miało miejsce ich planowe wyburzenie, czego efekty trwają do dziś. Owszem, występują tam domy jednorodzinne, ale tuż obok wybudowano liczne bloki. Na szczęście fragment  tzw. Starych Bojar został objęty Strefą Ochrony Konserwatorskiej. Kilka budynków wpisano do Rejestru Zabytków. Nie ma jednak żadnej gwarancji, że ta resztka dawnej zabudowy przetrwa. Na Bojarach bowiem od lat 90’ XX wieku grasują pożary.Najwięcej tragedii miało miejsce podczas wakacji w 2012 roku. Spłonęły domy m.in. przy ul. Skorupskiej, Piasta, Wiktorii. Sprawę nagłośniły media i pożary zniknęły. Niestety tylko na jakiś czas.Mimo, że spalone budynki należą do Zarządu Mienia Komunalnego, nikt nie zajął się ich wyburzeniem, rekonstrukcją, odbudową. Ich szkielety straszą do dziś.

Kto czerpie korzyści?
Z czasem (głównie dzięki zabiegom mieszkańców) osiedle zaczęło pięknieć. Spowodowało to wzrost presji deweloperów i spółdzielni mieszkaniowych dążących do wejścia tu z budową bloków. Stare domy płoną zdumiewająco zgodnie z ich planami. – Szkoda tych budynków – mówi anonimowa mieszkanka osiedla. – Niektóre z nich były piękne i miały ogromną wartość kulturową dla Białegostoku. Władze miasta przez wiele lat nic nie robiły, by poprawić wygląd osiedla. Teraz dawne budynki mieszkalne są chronione prawnie, jednak to nie wystarcza. Każdy przechodzień może wejść na teren działki. To duża pokusa dla ludzi bezdomnych, którzy chowają się tam przed zimnem. W tym roku znaleziono martwego mężczyznę w budynku gospodarczym. Na pytanie, czy boi się kolejnych podpaleń, mieszkanka odpowiada:– Nie czuję strachu, w pobliżu mojego domu nie ma żadnego budynku komunalnego. Był jeden, ale spłonął.Zdania co do przyczyn pożarów są różne. Niektórzy uznają to za przypadek, inni w to nie wierzą. Jeden z internautów na forum Gazeta.pl napisał: Jakoś nie palą się w innych częściach miasta drewniane domy, tylko na Bojarach, gdzie ziemia w cenie premium (…). Policja jak zwykle bezradna. Trzeci świat, który nie dba o swoją historię. Nie wszyscy jednak uznają Bojary za dziedzictwo kulturowe. Niektórzy dość śmiało komentują podpalenia, twierdząc, że dzielnica i tak jest jedną wielką ruiną, więc trzeba się jej jak najszybciej pozbyć.

Zmiany na lepsze?
16 marca b.r. „Kurier Poranny” zamieścił artykuł odnośnie planu wyremontowania domu przy ul. Wiktorii 14. Z inicjatywą wyszli urzędnicy, być może na skutek niepochlebnych komentarzy na temat polityki władz wobec osiedla. Wiadomością zaskoczeni są nawet członkowie Stowarzyszenia Nasze Bojary. Urszula Mirończuk z białostockiego magistratu  twierdzi, że remont nie będzie jednorazowym przedsięwzięciem. Plany przewidują renowację budynków gminnych na terenie całego miasta. Oczywiście w miarę możliwości finansowych.Złośliwi twierdzą jednak, że projekt powstał doraźnie w związku ze zbliżającymi się wyborami do Rady Miasta. Czy Bojary doczekają się zdecydowanie prowadzonej polityki ich ochrony? Czas pracuje na ich niekorzyść.